Wymyśliłam sobie ostatnio, że będę więcej pisała, a może nawet napiszę w przyszłym roku książkę co to ją sobie wydam we własnym zakresie. Nawet gdybym ją miała przeczytać tylko ja i mój kot moja twórcza energia bardzo potrzebuje ujścia.
Mam obawy - cały zyliard. Najbardziej na świecie boję się, że to będzie historia o samotności (w skali stresu jaki u mnie to wywołuje to jestem na 8 w - przyjmijmy - 10 stopniowej), boję się że nie dam rady, że będzie trud, brud i znój i że znowu próbuję sobie coś udowodnić a nie znam odpowiedzi na pytanie po co. Oczywiście pewnie będzie też o radościach i - uwaga - dla fanów lekkich piór i humoru - będzie też pewnikiem niejednokrotnie zabawnie. Swear. Przysięgam. Niemniej tak podskórnie wiem, co będzie się wybijało na pierwszy plan. Żeby nie było, że nie uprzedzałam :)
Czujesz czasem, że tak naprawdę nie ma znaczenia czy coś robisz czy nie robisz? Czy wstaniesz czy nie wstaniesz? Że jedynym motywem dla którego warto coś robić możesz być tylko Ty sam? Jak się temu dobrze przyjrzeć, to może być nawet
pokrzepiające. Świat od Ciebie wtedy niczego nie wymaga, idzie za tym pewna
wolność robienia w życiu wszystkiego po swojemu i możesz jak ten żuk kulać kulkę, w którą tam stronę chcesz. Samostanowienie przez duże S.
Z drugiej strony (bo wszystko ma co najmniej dwie strony choćby nie wiem jak głupie się wydawało i od razu mówię, że nie mam na myśli prostego podziału na białe i czarne, (gdyż jak mawiał klasyk "nas nie przekonają" :)). A tak po prawdzie: mój świat nie jest tak jednorodny (sic!)). W każdym razie z tej innej strony to uczucie bycia niepotrzebnym elementem kosmosu raczej zwiastuje załamanie nerwowe jak tak za długo w tym tkwisz. Wszystko w Tobie buzuje i może nawet chcesz komuś
opowiedzieć. Ale komu? Nawet jeśli obiektywnie wiesz, że w Twoim otoczeniu i w
Tobie jest wszystko czego potrzebujesz, to obiektywizm z sercem przegra w
przedbiegach. Pracy nad prawdą o sobie nie wykonuje się w oparciu o fakty –
umówmy się. Nigdy nie masz wystarczającej liczby dowodów.
I tak czuję, że kolejny rok rozpoczynam znowu jako Siłaczka
XXI wieku. I moje emocje jeszcze nie rozumieją, że tak naprawdę to moja decyzja.
Kurtyna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz