Wszystko co musisz wiedzieć :)

14 kwietnia 2013

"Prawdziwe koty, ani nie pojawiają się na kartkach urodzinowych, ani nie gonią niczego, co ma w środku dzwoneczek."

Mam poczucie, że w ostatnich dwóch tygodniach zrobiłam więcej niż w ciągu całego swojego życia w ogóle. A - dla jasności -  z  reakcji otoczenia bardziej dalszego niż bliższego wnioskuję, że nie jestem już w wieku, w którym wywracanie własnego świata do góry nogami jest postrzegane jako radosne i ochocze dążenie młodzika do szczęścia, a raczej jako zupełnie niezracjonalizowane zawracanie światu dupy.

Ze wszystkich rzeczy, które się ostatnio wydarzyły kluczowe są dwie refleksje. Po pierwsze jak mi ktoś kiedyś powie, że się czegoś nie da zrobić to zapraszam na rozmowę. Nie będzie długa, bo w zasadzie zapytam tylko ile razy próbowałeś i jak szybko przebierasz nogami. Jeśli nie próbujesz - nie rozmawiamy, jeśli nie tupiesz nogami - też nie. Bo nie interesują mnie historie o tym, że Ci się nie chce, że na coś poczekasz, albo o tym, że bezrobocie to wina państwa, polityka - też państwo, a w ogóle to jest zimno, ciemno, wieje, a wraku tupolewa ciągle nie ma. I don't care. "Czas się nie zatrzyma tylko dlatego, że teraz jest Ci źle, a potem będzie lepiej". Wiesz chociaż na jakie "potem" czekasz?

Po drugie: Jako że pierwszy raz od wielu lat musiałam podjąć naprawdę trudną decyzję obarczoną być może różnie zabarwionymi konsekwencjami to już wiem, że jedynym dla mnie ratunkiem na świecie są zaplanowane zmiany. Rozstałam się więc ze swoim słomianym zapałem, który mi kazał robić pierdylion rzeczy w tym samym czasie, a potem był zdziwiony, że nie jest mnie dwie. Że nie ma Pielka The Second. Ale rozstałam się również z gonieniem za czymkolwiek co "ma w środku dzwoneczek" i wydaje się potencjalnie atrakcyjne i ciekawe. Kiedyś przeglądając prasę, internet czy oglądając film pewnie trochę podświadomie szukałam sobie super-fajowych rzeczy do interesowania się. Nie wiem, czy szukałam w życiu pasji czy chciałam być w swoich lub cudzych oczach bardziej ciekawa. I tak widziałam np. jak w jakimś filmie bardziej bądź mniej przystojny pan perfekcyjnie skleja samoloty, gra w ping-ponga, organizuje wycieczki w Himalaje, a raz do roku to nawet jeździ na objazdowe wycieczki po Polsce trabantem! I co? I byłam gotowa szukać sobie w portfelu kasy na trabanta, kursu ping-ponga i magazynów o lotnictwie, bo to musi być ciekawe. Pomijam już fakt, że nie dość, że nie lubię jeździć samochodem to w ogóle nie interesuje mnie motoryzacja i nie odróżniam chłodnicy od przewodu paliwowego. W ping- ponga grałam kilka razy w życiu i gdyby mi się naprawdę podobało to prędzej czy później wróciłabym na salę gimnastyczną. Dzisiaj wiem, że interesują mnie tylko te rzeczy, które ode mnie nie odpadają.