Wszystko co musisz wiedzieć :)

8 kwietnia 2014

Jestem żółwiem, dlatego tylko spokój może mnie uratować

Noszę ze sobą dużo za dużo przedmiotów. Na dodatek w dużo za dużej torbie, która mnie niedługo zaprowadzi raczej na zajęcia ze zdrowego kręgosłupa z piłką lekarską niż na aerobik dla młodych zwiewnych kobiet. Od kiedy pamiętam jestem jak te żółwie co te domki na plecach noszą, bo przecież nigdy nie wiadomo kiedy wybuchnie wojna (zawsze mam coś do jedzenia), będzie susza (butelka wody - bach!), będzie mi za zimno (sweterek - bum!), będę potrzebowała długopisu, flamastra, zakreślacza, drugiego długopisu, bo nie sprawdziłam, czy ten poprzedni pisze, kalendarz się przyda i notatnik - bo kalendarz mam za mały, no to przecież nie zmienię, ej! - i portfel, który zresztą rozmiarem przypomina torebkę. Krótko mówiąc przez lata minimalizm był mi obcy. Do teraz. Zrobiłam przemeblowanie w głowie i okazało się, że łatwiej wtedy znaleźć przedmiotom wokół siebie nowe domki. Swoją drogą pamiętajcie, że - jak ktoś kiedyś ładnie napisał - jeśli przedmiot ma domek, ale i tak nigdy w nim nie bywa - zaprowadź przedmiot do innego domku, albo wyrzuć (to akurat mój pomysł - jako osoba dość skrajna z rzadka wprowadzam rozwiązania doraźne i nierestrykcyjne).

Chaos jest ze mną związany. Zawsze lubiłam jak było mnie wszędzie pełno. Swego czasu było mnie również geograficznie jakieś 13 kilo więcej - także wiem co mówię :) Nawet jak gdzieś byłam tylko jedną nogą to się cieszyłam głównie dlatego, że fajnie jest robić fajne rzeczy z fajnymi ludźmi - a takich - wbrew temu co próbują nam wmówić prezenterzy wiadomości telewizyjnych i autorzy internetowych newsów - jest cała masa. Zasadniczo jestem zdania, że na świecie nie dzieje się nawet tyle złego, żeby zrobić o tym serwis informacyjny (dlatego co godzinę w radiu można słuchać o tym samym - bo między trzynastą a czternastą NIC się złego nie wydarzyło. Jest natomiast spore prawdopodobieństwo, że wydarzyło się coś dobrego - ale kto by tam o tym gadał :) 

Chaos jednak przywiązał się do mnie za mocno. I to on mnie strzyka w kręgosłupie. Spokój może mnie uratować i ćwiczenia fizyczne! I'm back.

Swoją  drogą byłam ostatnio na szkoleniu z technik radzenia sobie ze stresem i wniosek mam taki, że nie rozumiem ćwiczeń relaksacyjnych. Leżysz na podłodze i słyszysz jak trener mówi w rytm odprężającej muzyki: "Twoja lewa ręka staje się ciężka (pauza), Twoja lewa ręka staje się przyjemnie ciężka (pauza), Twoja prawa ręka staje się ciężka (pauza), Twoja prawa ręka staje się przyjemnie ciężka (pauza)" I co pomyślałam - ja ekstrawertyk! - zanim zdążyłam się odprężyć?. Masz pomysł?
W głowie mignęła myśl: "Jezu! Moja lewa ręka jest cięższa niż prawa! Co teraz?!" 

Jestem człowiekiem akcji i działania, ale jeśli zapytasz to widziałam jak relaksacja działa na innych - niektórzy zasnęli na tych ćwiczeniach. Nie wiem tylko czy z nudów, ze zmęczenia czy z odprężenia.