Wszystko co musisz wiedzieć :)

11 marca 2013

More or less?

Jeśli coś mnie interesuje to zazwyczaj prawdę powiedziawszy niespecjalnie można ze mną porozmawiać o czymkolwiek innym, gdyż przy każdej możliwej okazji niby przypadkiem, niby mimochodem - hecnie zmieniam temat.

Obrazując zupełnie przeciętny dialog ze mną wygląda średnio dwieście razy na dwieście dwa tak (dwa to sytuacje, w których najnormalniej nie lubię swoich rozmówców, albo jestem na tyle zmęczona, że nie obchodzi mnie co u mnie samej):

Ja: o! Co u Ciebie? (złośliwi powiedzą, że to jest moment, w którym szukam pola do zaczepki, ale ja w ogóle nie wiem o co im chodzi!)
Współkonwersator (pewnie nie ma takiego słowa, bo brzmi jak nazwa zawodu): A w sumie spoko. Wiesz idę ostatnio ulicą i widzę, a tam dziewczyna w taaaaaakich szpilkach, po taaaaaaakim śniegu szła. Dasz wiarę? Ale tak w ogóle to dobrze. W pracy też wszystko w porządku, w domu ok... (przeciętnie nie da się więcej powiedzieć na jednym wdechu, dlatego Współkonwersator łapie oddech i pojawia się zazwyczaj pytanie- morderca...) A co u Ciebie Pielks?
Ja: Super. Ostatnio przeczytałam / obejrzałam / zobaczyłam / zrobiłam (tu historia na którą nie mamy tyle czasu :)) i mówię Ci no! Tak mi się podobało (bądź nie podobało i jestem wściekle oburzona, ale to oczywiście zależy od historii na którą nie mamy tyle czasu :)).
<jakieś 20 minut później dokonuję autorefleksji, która może nie jest zbyt rychliwa, ale grunt że nadchodzi, gdyż właśnie wtedy dociera do mnie, że nie dowiedziałam się co słychać u rzeczonego Współkonwersatora. Poza tym już prawdopodobnie nie mam czym oddychać> No, to mówisz, że u Ciebie wszystko ok?
Współkonwersator: No w sumie tak. Ostatnio...
Ja: Kurczę, wiesz co! Bo ja w zasadzie muszę już lecieć, ale jesteśmy w kontakcie i zgadamy się, słowo.

Tak się właśnie słyszę. Od niedawna. Moje otoczenie trochę do tego przywykło, co bliżsi to już wiedzą, że nawet jak nie zapytają co u mnie to i tak im powiem, więc czasem obustronnie omijamy dzienną porcję kiziania i głasków. Tylko walę od razu między żebra. W sumie jak już powiem co mam do powiedzenia to zazwyczaj jest po bólu.

Hecność całej sytuacji polega na tym, że o wszystkim co mnie kiedykolwiek interesowało dowiedziałam się od innych ludzi. Z tych krótkich zdań między moim pierwszym oddechem a drugim. Myślę sobie zatem, że jednak mniej często znaczy więcej. Może właśnie dlatego Antonii Słonimski ponoć kiedyś napisał recenzję filmu złożoną z dwóch słów "Krótka rolka". Koniec. Amen.