Wszystko co musisz wiedzieć :)

24 maja 2013

Pielkoflow is coming to town!

Wróciłam. Nie byłam co prawda na Bahamach i nie popijałam drinków z palemką, ale w zasadzie pewną podróż odbyłam. I to była najgorsza wycieczka życia. Byłeś kiedyś nigdzie? Mój umysł był. I jak wrócił to poprosił, żebym go tam więcej nie wysyłała nawet jeśli oświadczy mi się prawnuk Einsteina z anatomią wczesnego Christopha Walz'a.

W każdym razie nieświadomie wysłałam mózg do nigdzie, z którego ledwo go wyciągnęłam. Maciej Stuhr powiedział ostatnio, że jest wdzięczny swojemu wydawnictwu za reżim i kontrolę, bo dzięki temu Stuhr Młodszy jest zmuszony do wytworzenia i opracowania jednej wartościowej myśli w miesiącu i - jak twierdzi - to całkiem dużo jak na mężczyznę! Najpierw pomyślałam (profeministycznie) "no, jak na faceta - dużo, racja!", potem (prochrześcijańsko): "ale to nie ich wina!", potem (prointelektualnie i globalistycznie): "jedna myśl w miesiącu, też mi kuźwa wysiłek (aspekt prointelektualny), dokąd ten świat zmierza, jeśli żyje na nim 7 miliardów ludzi i jako ludzkość wytwarzamy tak niewielki miesięczny zasób myślowy! (aspekt globalistczny).

Zahamowawszy jednak swoją chwilową bieżączkę doszłam do wniosku, że ja od miesiąca nie zatrzymałam się myślowo na niczym dłużej niż dwie sekundy. Znasz ten stan, kiedy jesteś czymś tak zaabsorbowany, że świat Cię musi poszturchiwać, żeby Ci przypomnieć, że nie jesteś samotnym ślepakiem chodzącym po łez padole? A życie to nie tylko to co aktualnie wysysa z Ciebie energię do granic? Zero równowagi, choć teoretycznie wszystko działa jak należy. Wstajesz, pracujesz, uczysz się, spotykasz się z ludźmi, jesteś nawet szczęśliwy, bo przecież obiektywnie patrząc wszystko się układa. No i jaka to oszczędność czasu! Taka skrótowość myślowa. Dwie sekundy na rozważania o świecie, sensie życia, ludziach, hobby czy nawet o zwykłym "co by tu ze sobą teraz fajnego porobić?". Co z tego, że poprzednie pokolenia i nasi praprzodkowie tomy o tym pisali. Może po prostu nie umieli streścić myśli w 160 znakach, ani nawet w krótkim popkulturowym "no" - wyrażającym aprobatę dla zastanego stanu rzeczywistości, czy też choćby w dłuższym i dwuczłonowym "pierdolisz, kurwa" wyrażającym niedowierzanie, względnie niechęć do czegoś? Można uznać, że każde pokolenie ma swoje prawa myślotwórcze.

Niemniej, taki stan emocjonalno-duchowy skutecznie mnie gasi, więc uznałam, że nie ma co być Pielko-flakiem (choć jest to dość łatwe, wystarczy spotkać ludzi, którym nie możesz otwarcie powiedzieć "sorry stary, ale ogólnie jest masakra i stukam nosem po betonie ryjąc weń piętami odzianymi w półbut"), tylko trzeba zabrać mózg z wycieczki i znaleźć balans.

A może lepiej nauczyć się streszczać?